Podsumowania i wyzwania











Tak wygląda moje osiągnięcie filmowe 2014 roku. Ja wiem,  że jeszcze trzy dni ale raczej nie spodziewam zmian, bo końcówka roku upłynie mi w towarzystwie filmów, do których lubię wracać i seriali, w których się rżną (w obu tego słowa znaczeniach). 

Jest taki gatunek seriali robionych z dużym rozmachem, angażujących znakomitych aktorów, nie tylko do głównych ról, mających zaplecze świetnych twórców muzyki filmowej, projektantów kostiumów, operatorów zdjęć i montażystów. W serialach tych historia, legenda  czy literatura fantazy są pretekstem do tego, żeby widz miał uciechę oglądając krew i seks. Upraszczam nieco, ale nie złośliwie."Dynastia Tudorów", "Rzym", "Wikingowie", "Gra o Tron" wszystkie według tego samego przepisu - Ma być efektownie i monumentalnie, garść patosu, szczypta kontrowersji i mamy hit i deszcz nagród. Sama się złapałam  i wsiąkłam w "Rodzinę Borgiów"  w ostatnim tygodniu. Nie wiem, ile serial ma wspólnego z prawdą historyczną, jej realiami i faktami (kogo to obchodzi?). Wyprodukowano go, żeby zaszokować nieco rozwiązłością i nikczemnością na dworze papieskim, pokarmić gawiedź spiskową teorią dziejów, otrzeć się o kilka tabu, ale nie bardzo, żeby jednak widzowi na uczucia religijne nie nadepnąć. Kazirodztwo, skrytobójstwo i symonia - takie rzeczy to można o XV wieku opowiadać. Morderstwa, seksafery i nielegalne potomstwo papieży dwudziestego wieku jest z głównego nurtu historii i kultury jeszcze wypierane.  

Ale wracając filmowego podsumowania 2014
Premier ubiegłego roku widziałam zaledwie 21 

Polecam "The Hudred-Foot Journey"  Hallstroma przetłumaczone u nas na jakiś dziwny język (że nie polski to wiem) jako "Podróż na sto stóp". Poza tym się nie czepiam, film znakomity i do wielokrotnego użytku. Polecam też "Czarownicę" (myślę, że weźmie udział w wyścigu do Oskara) i dokument Magowskiego o Czesławie Niemenie "Sen o Warszawie" (w sam raz dla takich laików muzycznych jak ja). Z filmów, które jeździły po festiwalach można obejrzeć "Obywatela roku" Molanda (ale bez szału) a zdecydowanie odradzam i "Cuda" Alice Rohwacher
Tę ostatnia zapamiętałam tylko dlatego, żeby na wszelki wypadek omijać wszystko, co zdecyduje się nakręcić. "Cuda" są potwornie nudne z tą swoja nieudaną próbą pokazania życia rodziny na włoskiej prowincji i próbą realizacji marzeń nastolatki przez udział w mało popularnym reality show. Nie, właściwie to nie wiem, o czym był ten film  i nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć. Uczciwie powiem, że był nominowany do Złotej Palmy w Cannes, więc może miał jakiś niedostrzegalny dla mnie walor artystyczny.
Długo czekałam na film  "Yves Saint Laurent" Lesperta z Pierrem Nineyem, którego karierę zaczęłam śledzić. Niestety rozczarowałam się. Nineyowi nie mam nic do zarzucenia, ale film okazał się piękną (obstawiam nominację za zdjęcia dla Thomasa Hardmeiera) laurką, świetnie zagraną i bardzo grzeczną jak na portret wielkiego projektanta - skandalisty. Czekam na kreację Gasparda Ulliela w filmie Bonellego o YSL  ale nie wiem, czy mogę liczyć na dyskretny urok grzechu. Mogę?

Polskich filmów w 2014 roku obejrzałam 10. Sześć seansów udanych (a chcę jeszcze zobaczyć "Bogów" Palkowskiego i spodziewam się po nich wszystkiego najlepszego)  a o czterech wolałabym zapomnieć.

Obejrzałam w tym roku 216 filmów. Patrząc na średnią ocen 5,66 to mogło być lepiej. Sześćdziesiąt filmów byle jakich (te ocenione na 3 i 4), dwadzieścia osiem zaledwie średnich (5) ileż to straconego czasu (chociaż niezupełnie, odkąd kupiłam stepper). Złe i bardzo złe filmy (1 i 2)  traktuję jak naukę. Z drugiej strony mamy jedno arcydzieło (10) i dziewięć niezwykłych uczt filmowych (9) każda warta oddzielnej opowieści, trzydzieści dwa filmy bardzo dobre (8) i siedemdziesiąt osiem co najmniej przyzwoitych (6 i 7). To był dobry filmowy rok. Jeszcze do niego wrócę. 

Wyzwaniem na 2014 były 52 filmy na 52 tygodnie. Zaliczyłam. Wyzwaniem filmowym na 2015 jest dla mnie ten blog.