Czarownica (2014), reż. Robert Stromberg

czyli przypowieść dla każdej rozwódki



To manifest feministyczny! -  mówią jedni – opowiada  o zemście zdradzonej kobiety,  o gwałcie na randce, o męskiej  walce o władzę za wszelką cenę  i o  prawdziwej miłości.

To tylko bajka -  mówią drudzy –  naprawdę  musimy ją rozbierać na czynniki pierwsze i psuć sobie przyjemność?

Nigdy nie chciałam być królewną. Naprawdę nie wiem jak się uchowałam. Do przedszkola chodziłam tylko kilka miesięcy, na podwórku bawiłam  się z chłopakami w piratów,  podchody i rzucanie  nożem do celu.  I brałam udział w spuszczaniu małego  Janka w wiadrze  do studni.  Janek był młodszym bratem  mojej koleżanki, wszędobylskim, wrednym  i  to był jego pomysł. Janek żyje do dziś i ma się dobrze, choć po tym jak znalezione w lesie niewypały  wrzucił do ogniska,  można  to uznać za cud.  Lalki miałam na półce "za szkłem" i nie umiałam się nimi bawić. W ogóle  nie kojarzę  księżniczek  z dzieciństwa. 

W  1634 roku  „Śpiąca Królewna” Karola Perraulta nie miała nawet imienia. Była piękna i nieabsorbująca.  Była narzędziem zemsty, nagrodą  i ofiarą, ani przez chwilę nie była człowiekiem. Dwa wieki później bracia Grimm nazwali ją Różyczką,  ale uczłowieczyć jej nie zdołali. Klątwa złej wróżki się wypełniła a po stu latach zjawił się książę i kwiatuszek zerwał.
Disneyowska   animowana  wersja bajki z 1959 roku zrobiona z wielkim rozmachem (jak na tamte lata),  odpuszcza nam  sto lat oczekiwania  i ze śpiącej królewny  Aurory również  robi  urodziwe, ale bezwolne i nierozgarnięte cielę, zaś z czarownicy Maleficent brzydkie, małostkowe wcielenie zła

Tegoroczna „Czarownica”  ze  zjawiskową rolą  Angeliny Joli (ona nie musi się podobać,  ale nie można jej nie doceniać)  otwiera  pole do wielu interpretacji i to jest piękne. Twórcy zmieniają perspektywę i pokazują nam historię z punktu widzenia dotychczasowego czarnego charakteru. Możemy polubić  wróżkę, która  zdradzona  i okaleczona przez ukochanego  mężczyznę, wprawdzie zamienia się w żądną zemsty wiedźmę, ale ostatecznie wygrywa, kiedy przestaje nienawidzić. Mam nadzieje, że to z nią, a nie nudną Aurorą będą się utożsamiać małe dziewczynki. 
Myślę, że w "Czarownicy" jest więcej wątków, o których można dyskutować. Jest motyw postrzegania piękna i jego względności  (jak na bajkę rewolucyjny), motyw niszczenia ze strachu przed nieznanym, motyw arogancji władzy, motyw  prawdziwej miłości opartej na budowanej latami  więzi. 

Bajki uwielbiam. Z bajek się nie wyrasta. To bajki wyrastają z człowieka. Na roli bajek w rozwoju osobowości i światopoglądu parę osób sobie pewnie tytuły naukowe porobiło. Można lekceważyć wpływ motywów i schematów bajkowych na nasze życie i wyśmiewać go, ale on przez to nie zniknie. Będzie działał podstępnie.

Z drugiej strony, bajki nie powstają w próżni laboratoryjnej tylko są utkane z wyobrażeń powstałych poprzez obserwację rzeczywistości. Dlatego każdy ma  też swój  wpływ na bajkę i jej  interpretację. 

To tylko bajki. To aż bajki.  


Są jak krople w oceanie wszystkich wpływów. 

Zwiastun

Film kocham w każdej postaci i biorę wszystko bez grymasów, jak na prawdziwego nałogowca przystało. Owszem doceniam artystyczne środki wyrazu, mogę się zachwycić wielką sztuką, ale kocham kino przede wszystkim za wzbudzane emocje, za budowane relacje. Oglądam kino amerykańskie, europejskie i azjatyckie. Od początku istnienia do współczesności. Ambitne i te kompletnie ambicji pozbawione. Mam filmy ukochane, do których wracam i takie, które obejrzane raz, zostawiły mi bliznę na zawsze.  Wierzę w magię kina, wierzę w tyle wcieleń duszy, ile filmów zdołam obejrzeć.
No to  klaps:) 


"Życie ma seans" akt pierwszy, scena pierwsza, ujęcie pierwsze.