czyli przypowieść dla każdej rozwódki
To manifest feministyczny! - mówią
jedni – opowiada o zemście zdradzonej kobiety, o gwałcie na randce,
o męskiej walce o władzę za wszelką cenę i o prawdziwej
miłości.
To tylko bajka - mówią drudzy – naprawdę musimy ją rozbierać na czynniki pierwsze i psuć sobie przyjemność?
Nigdy nie chciałam być królewną. Naprawdę nie wiem jak się uchowałam. Do przedszkola chodziłam tylko kilka miesięcy, na podwórku bawiłam się z chłopakami w piratów, podchody i rzucanie nożem do celu. I brałam udział w spuszczaniu małego Janka w wiadrze do studni. Janek był młodszym bratem mojej koleżanki, wszędobylskim, wrednym i to był jego pomysł. Janek żyje do dziś i ma się dobrze, choć po tym jak znalezione w lesie niewypały wrzucił do ogniska, można to uznać za cud. Lalki miałam na półce "za szkłem" i nie umiałam się nimi bawić. W ogóle nie kojarzę księżniczek z dzieciństwa.
W 1634 roku „Śpiąca
Królewna” Karola Perraulta nie miała nawet imienia. Była piękna i
nieabsorbująca. Była narzędziem zemsty, nagrodą i ofiarą,
ani przez chwilę nie była człowiekiem. Dwa wieki później bracia Grimm
nazwali ją Różyczką, ale uczłowieczyć jej nie zdołali. Klątwa złej
wróżki się wypełniła a po stu latach zjawił się książę i kwiatuszek
zerwał.
Disneyowska animowana wersja bajki z 1959 roku zrobiona z wielkim rozmachem (jak na tamte lata), odpuszcza
nam sto lat oczekiwania i ze śpiącej królewny Aurory
również robi urodziwe, ale bezwolne i nierozgarnięte cielę, zaś z czarownicy Maleficent brzydkie, małostkowe
wcielenie zła.
Tegoroczna „Czarownica” ze zjawiskową
rolą Angeliny Joli (ona nie musi się podobać, ale nie
można jej nie doceniać) otwiera pole do wielu
interpretacji i to jest piękne. Twórcy zmieniają perspektywę i pokazują nam historię z punktu widzenia dotychczasowego czarnego charakteru. Możemy polubić wróżkę,
która zdradzona i okaleczona przez ukochanego mężczyznę,
wprawdzie zamienia się w żądną zemsty wiedźmę, ale ostatecznie wygrywa, kiedy
przestaje nienawidzić. Mam nadzieje, że to z nią, a nie nudną Aurorą będą się
utożsamiać małe dziewczynki.
Myślę, że w "Czarownicy" jest
więcej wątków, o których można dyskutować. Jest motyw postrzegania piękna
i jego względności (jak na bajkę rewolucyjny), motyw niszczenia ze
strachu przed nieznanym, motyw arogancji władzy, motyw prawdziwej
miłości opartej na budowanej latami więzi.
Bajki uwielbiam. Z bajek się nie wyrasta.
To bajki wyrastają z człowieka. Na roli bajek w rozwoju osobowości i
światopoglądu parę osób sobie pewnie tytuły naukowe porobiło. Można lekceważyć wpływ motywów i schematów bajkowych na nasze życie i
wyśmiewać go, ale on przez to nie zniknie. Będzie działał podstępnie.
Z
drugiej strony, bajki nie powstają w próżni laboratoryjnej tylko są utkane z wyobrażeń powstałych poprzez obserwację
rzeczywistości. Dlatego każdy ma też
swój wpływ na bajkę i jej interpretację.
To tylko bajki. To aż bajki.
Są jak krople w oceanie wszystkich
wpływów.